piątek, 28 lutego 2014

7.Die Rache ist süß



Dojechali do fińskiego Kuusamo. Freitag pomógł Julce z bagażami i sam zniknął w swoim pokoju. Dziewczyna wyjęła tylko swój zeszyt i zaczęła w nim skrobać.

Dopiero znam tych chłopaków od kilku dni, a wydaje mi się jakbyśmy znali się od co najmniej kilku lat. Traktują mnie jak normalną, trochę zagubioną w świecie dziewczynę. Zero współczucia, zero litości nad moją osobą. Tylko moje prawdziwe, normalne ja. Jestem taka jaka powinnam być gdybym nie była chora. Gdybym miała przyszłość, taką wybiegającą mocno w przód, chciałabym zostać fizjoterapeutką skoczków. Jeździłabym z nimi, pomagałbym im i jeszcze mogłabym oglądać skoki i czuć tą fantastyczną atmosferę. Żyć nie umierać! Takie to mają dopiero dobrze.

Kiedy przestała pisać w pamiętniku, który był jej prawdziwym i cichym przyjacielem, który przyjmował jej żale i szczęśliwe chwile, zaczęła przeglądać zdjęcia z porannego treningu, który odbył się jeszcze w Klingenthal. Chłopacy wskakiwali sobie na plecy i robili wyścigi, który „koń” jest najszybszy. W takich momentach coraz częściej zapomniała o sobie i swojej chorobie. Skupiała się na tym co jej wokół niej. A raczej w jakim towarzystwie się znajduje i co robi.
Była z siebie dumna, że potrafi żyć pełną piersią i niczym się nie przejmować. Spełniała marzenia i tym teraz żyła.
Kiedy zamknęła laptopa miała ochotę wyjść na dwór. Było ciemno, choć zegarek wskazywał kilka minut po dwudziestej. Założyła buty, grubszy sweterek i zbiegła na dół po schodach jak mała dziewczynka, która chce zobaczyć Świętego Mikołaja, jak zostawia jej prezenty pod choinką. Usiadła sobie na schodach wejściowych tylnego wejścia. W hotelu zamieszkiwali jeszcze Słoweńcy i Norwegowie. Uśmiechała się sama do siebie. Właściwie nie wiedziała dlaczego. Była po prostu szczęśliwa. Z tego gdzie jest, z kim jest i co robi. Nim się zorientowała a na jej ramionach znalazła się bluza o wiele na nią za duża. Spojrzała się na swojego towarzysza i serce mocniej zaczęło bić.
- Co robisz? – zapytał się jej i usiadł obok.
- Nic. Tak sobie przyszłam pooddychać świeżym powietrzem. A ty co tutaj robisz?
- Mam interes do Norwegów – uśmiechnął się chytrze i kiwnął głową w kierunku stolika, który zajmowała wspomniana kadra skoczków.
- Jaki interes? – zapytała z ciekawości.
- Chcę by zrobili jakiś numer Wankowi. Za to oszustwo w samolocie i za całokształt, a oni są w tym mistrzami!
- W takim razie idę z tobą – zaśmiała się i poszła za Wellingerem do Norwegów. Popatrzeli na nią  jak w obrazek po czym zaczęli się przedstawiać. Doskonale ich znała.
Usiadła obok swojego towarzysza a Hilde i wpatrywała się w Niemca a w to w innych skoczków.. Andreas wyjaśnił im sprawę i mniej więcej czego od nich oczekuje. Wypił kilka łyków soku, który sobie zamówił i czekał na jakąkolwiek odezwę ze strony Norwegów.
- Więc co proponujecie? – zapytał wyraźnie zniecierpliwiony po dłużej chwili milczenia z ich strony.
- Myślę, że można byłoby go wpędzić do składziku, w którym sprzątaczki trzymają te różne szmaty, miotły i detergenty… Zostawić go tam na czas trwania zawodów…
- Ej, ale bez przeginania. – zastopował ich osiemnastolatek – Coś delikatniejszego!
- No to może go pomalujemy? – zaproponowała Julia. Wszyscy spojrzeli na nią z uznaniem.
To był strzał w dziesiątkę.
Koło północy Wellinger napisał do Julki, że Wank już śpi i można zaczynać działać. Norwegowie, którzy u niej czekali, od razu poderwali się do roboty.  Cicho wyszli z jej pokoju i zakradli się do pokoju Andreasów.  Julka stała na końcu i obserwowała ich poczynania. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem i ledwo się powstrzymywała. Kiedy zobaczyła efekt końcowy, przybiła cichą piątkę z każdym z Norwegów. Piegi, wąsy, nawet różki na czole, wyglądały po prostu komicznie.
Następnego dnia, wszyscy zamieszani w nocny kawał czekali z niecierpliwością na swoją „ofiarę”. Kiedy w wejściu pojawił się zaspany Wank wszyscy wybuchają głośnym śmiechem.
- Przepraszam za spóźnienie, ale jakaś menda wyłączyła mi budzik – spojrzał groźnie na swojego współlokatora, który podniósł ręce w geście niewinności. Jednak Wankowi, dalej coś nie pasowało. Wszyscy – nawet Słoweńcy patrzyli się na niego i śmiali się głośno. W końcu wyjął telefon i spojrzał na swoje odbicie. Popatrzył w mordem w oczach na Wellingera, który po raz kolejny mówi mu, że nie ma z tym nic wspólnego. Popatrzył więc na Julię, która wybuchła śmiechem i pokręciła przecząco głową, na znak, że ona również nie maczała w tym swoich zgrabnych palców.
- W nocy to ja śpię, kochaniutki. - odpowiedziała, szeroko się uśmiechając.
Wank poszedł na trening zmywając z siebie marker. Nie do końca mu się to udało, dlatego skakał z czarnymi smugami na twarzy.  Trenerzy jak i sztab pomagający skoczkom, nie mógł również opanować śmiechu. Andreas obiecał sobie zemstę, jak tylko dowie się kto mu to zrobił.

Przez następne dni mieli dalej treningi. Do zawodów pozostały im trzy dni. Po wieczornym treningu Andreas podbiegł do odchodzącej w stronę hotelu Julii i zatrzymał ją, łapiąc jej dłoń.
- Nie chciałabyś przejść się gdzieś? – zaproponował, poprawiając sobie narty na ramieniu.
Ochoczo przytaknęła na tą propozycję z jego strony. Kątem oka spojrzała na Freitaga i Freunda, którzy zaczęli się cieszyć.

Wiedziałam, że maczali w tym swoje paskudne paluszki.  Oni namówili Andreasa, żeby podszedł i do mnie zagadał. Pfff. Ale z nich małpy!

[Andreas]
Kiedy skończyły się treningi, Richard i Severin zawołali mnie do siebie.   Kątem oka spojrzałem na odchodzącą Julkę. Nie wiem co się ze mną działo, kiedy ona była w pobliżu.  Czułem się zupełnie inaczej…
- Skoro ci się podoba, to podejdź do niej i zaproponuj jej coś. Chłopie. Ogarnij się.  Widać, że ją lubisz i to nawet bardzo. Musicie się lepiej poznać! – zaczął Severin. On i jego pomysły. Założę się, że sam nie miał odwagi by zaprosić tej..ee.. jak jej tam było? Nie ważne. Ale swojej obecnej dziewczyny gdziekolwiek. Mnie zżera stres przy Julce, a co dopiero on! Jest jeszcze gorszy ode mnie pod tym względem. I co tu teraz robić. Myśl Andi, myśl!
- Poznałem ją trochę i uwierz mi, że jest naprawdę fajna. Podejdź i zagadaj. Szczerze mówiąc, to wam kibicujemy.– uśmiechnął się Richard i zachęcał mnie dalej. Raz kozie śmierć, stwierdziłem i ruszyłem w jej kierunku.
_____
i tadaam. Jak widzicie pojawiła się perspektywa Andiego. Może być?:D
Wstawiam teraz, bo potem będzie ciężko. 
Hayboeck znów wygrał kwalifikacje, jaka jestem z niego dumna! Tepes też wypada jakoś w miarę przyzwoicie. Szkoda, że mamy tylko dwóch polaków w konkursie ;c
Klęłam na Wellingera, kiedy nie awansował do II serii w Falun, ale potem mi przeszło. Na niego nie da się długo gniewać :) Mam nadzieję, że dziś również pokaże na co go stać!
p.s wiecie, że to półmetek tego opowiadania? ;c
p.s 2 już jestem w połowie pisania opowiadania o Hayboecku! Mam nadzieję, że bedziecie się cieszyć jak ja :D
p.s 3 Sara jest głupia i miała zdawać historię na rozszerzeniu choć nie da rady, więc egzamin napisze ale zapewne na 0%. Piękna przyszłość, prawda? Najwyżej germanistyka będzie witać, a co tam :D

czwartek, 20 lutego 2014

6. C drei



Obudziła się w łóżku. Jednak nie w swojej piżamie, a w bluzie Wellingera. Nie w swoim pokoju, a w pokoju Andreasów. Na łóżku obok leżał chrapiący Wank, przytulający się do kołdry, jednak to nie jego szukała. Wzrokiem ogarnęła pokój i nie znalazła właściciela bluzy, którą miała na sobie. Chciała zejść z łóżka, jednak jej noga natrafiła na coś miękkiego i równomiernie oddychającego.. Momentalnie nogami wróciła na łóżko, kiedy zorientowała się, że nadepnęła Wellingera.
- Tak strasznie cię przepraszam! – mówiła i zakryła usta ręką. Uklęknęła przy nim i dalej przepraszałam.
- Spokojnie, nic się nie stało – wychrypiał zaspanym głosem. Od dawna nie miał takiej okrutnej pobudki, jednak to nie było zamierzone więc wybaczył. Szczególnie, że to zrobiła ona. Podniósł się z lekkim grymasem do pozycji siedzącej.
- Czemu spałeś na podłodze? Jak zasnęłam to przecież mogłeś mnie obudzić… Poszłabym sobie do swojego pokoju.
- Nie miałem sumienia cię budzić. A żeby nie było, że cię dotknąłem w złym znaczeniu tego słowa, na w razie czego jakby trener się zjawił, położyłem się tu.
- Musiało być ci strasznie nie wygodnie – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Nie było tak źle – machnął na to ręką – Bywało gorzej. – uśmiechnął się do niej, dość przekonująco, choć wciąż trzymał się za brzuch.
Ucałowała go w policzek jeszcze raz przepraszając i oddała mu bluzę. Podziękowała za wszystko i cicho wyszła  z pokoju, by nie obudzić śpiącego Wanka

Było mi tak strasznie głupio! Biedak. Nieco, że spał na podłodze to jeszcze go zdeptałam.  Jestem okropna!

Zaczęła krzątać się po pokoju i pakować rzeczy, które zdążyła w ciągu tych trzech dni porozrzucać . Nim dopięła torby już usłyszała pukanie do drzwi.
Uśmiechnęła się widząc Freitaga.
- Pomóc z torbami? – zapytał i zaśmiał się. Uniosła kąciki ust i pokiwała głową. Szybko przeleciała wzrokiem, czy aby na pewno wszystko spakowała i wyszła z jedną torbą. Drugą targał Richard.
- Może ty mi powiesz, jakim cudem zasnęłam na łóżku Wellingera? – trochę się zawstydziła. Wciąż czuła jego brzuch pod swoją stopą.
- Na balkonie długo gadaliście. Chwile tu pobyłaś z nami i jakoś tak odpłynęłaś. Nikt nie miał sumienia cię budzić. Myśleliśmy by Welli zabrał twój klucz i przespał się u ciebie, no ale chyba schowałaś go do tylnej kieszeni spodni… no a wiadomo… Macać cię również nie chcieliśmy, chociaż Wank już się przygotowywał, ale dostał z plaskacza i się uspokoił.  – Julka się zaśmiała wraz z Freitagiem. To się porobiło! Zjeżdżali windą na sam parter.
- Wiszę  Andreasowi wielkie piwo, jak nie dwa. Nadepnęłam go jak chciałam wstać… -Richard wybuchł niepochamowanym śmiechem, jednak przestał gdy zobaczył poważną minę szatynki.
- Serio? – zapytał całkiem poważnie. Julka pokiwała tylko głową.
- No to widzę nieźle nabroiłaś!
- Nie musisz mnie dobijać, naprawdę.

Wsiedli do busa i pojechali na lotnisko, z którego mieli lot do fińskiego Kuusamo.
W samolocie siedziała pomiędzy wujkiem a Wellingerem.

Przypadek?  Nie sądzę.
Patrzyła na Andreasa, który miał przymknięte oczy i słuchawki na uszach.
Wyglądał tak cudownie… Opanuj się Julka!

Zapytała się chłopaków, czy nie mają przypadkiem PSP. Oni wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia.
- Od kiedy dziewczyny grają na PSP? – zapytał Geiger, wciąż niedowierzając.
- Widzisz, jestem wyjątkiem! To kto chce mi pożyczyć?
Z pomocą przyszedł jej Marinus, który siedział za nią. Podziękowała mu serdecznie, podłączyła swoje słuchawki i zaczęła grać w GTA.
- Ona jest lepsza od ciebie! – zagaił Karl do Krausa.  Zza siedzenia obserwowali jej poczynania na urządzeniu, z którym żaden chłopak nie mógł się rozstać.
Uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale ich słyszała. Miała włożoną tylko jedną słuchawkę  do ucha, a druga luźno wisiała.
Po dwudziestu minutach znudziła jej się obecna gra. Włączyła sobie FIFĘ i wybrała hiszpański klub – FC Barcelonę.
Kiwała, podawała, a chłopacy  z tyłu coraz bardziej wytrzeszczali oczy.
Wujek był z niej dumny. Poświęcał jej  naprawdę sporo czasu kiedy była małą dziewczynką. On z nią i z Alexem grali w piłkę w jego ogródku. Na tyle ile był w domu, poświęcał czas swoim siostrzeńcom. W końcu nie mieli prawdziwego ojca. Ktoś musiał przejąć jego rolę…
Przerwała grę kiedy Andreas się przebudził.  Oddała PSP Marinusowi i powiedziała, że poprawiła mu niektóre wyniki chociażby w MusikMaster.
Skoczek był widocznie nie pocieszony, że dziewczyna go pobiła.
Andreas się zaśmiał. Julka wyciągnęła z plecaka dwie duże kartki w kratkę. Szturchnęła towarzysza siedzącego obok w ramię i zapytała, czy nie chcę z nim zagrać w statki. Były jej ulubioną grą, w którą zawsze grała z Alexem. Strasznie jej go brakowało…
- Pewnie. Też je lubię – uśmiechnął się i wziął od niej kartkę. Dała mu także długopis i gazetę na podkładkę. Obok Andreasa(po "drugiej" stronie samolotu) siedział Wank, Freund i Freitag przy małym okienku.  Wellinger zaczął rysować statki  a Wank podniósł kciuka do góry i zaśmiał się cwanie. Widział wszystko.
- Po dwa trafienia.
Andreas zaczął pierwszy strzelać.
- Pudło i pudło – odpowiedziała szatynka i uśmiechnęła się szeroko.
Spojrzała na Wanka, który pokazywał jej na palcach zarówno literę jak i cyfrę.
- C trzy – powiedziała. Brunet pokiwał głową, na znak, że dobrze wstrzeliła. Wellinger wytrzeszczył oczy i spojrzał na nią podejrzliwie.
- Trafiony, nie zatopiony.
Wank pokazywał, żeby strzelała teraz w prawą stronę od trafionej „części” statku.
- C cztery – odpowiedziała dumnie.
Wellinger odruchowo spojrzał się za siebie. Przyłapał swojego  kolegę z pokoju na podpowiadaniu.
- Moja zemsta będzie słodka, zapamiętaj to idioto – zagroził Wankowi, a ten się zaśmiał.
- A my zaczynamy od nowa- spojrzał na Julkę ostro  i skreślił swoją aktualną flotę i na drugiej stronie kartki narysował nową.
Szatynka się zaśmiała i poszła w ślady skoczka. Wellinger już teraz inaczej się ustawił, tak by nikt nie widział


______
Nie wiem czy statki to ulubiona gra Wellingera, cóż... Tu będzie :D
I macie tą wspaniałą akcję jaką wymyśliłam - brutalna pobudka... :D
podsumowując, napisałam już całe opowiadanie o Schlierenzauerze składające się w dwóch serii. 
Morgensterna, powoli (bardzo powoli!) kończę, mam raptem 10 kartek, więc trochę jeszcze zostało.
I oprócz uczyć się do sprawdzianu ze słówek z angielskiego, Sara tworzyła nowe opowiadanie z Hayboeckiem w roli głównej, no bo jakżeby inaczej?
Oczywiście, szkoda drużynówki, którą Polacy ukończyli na 4 pozycji, jednak ktoś musiał wygrać. I tym ktosiem jest oczywiście drużyna Niemiecka! Aż mnie duma rozpiera! Wszyscy pokazali, że są silni. Austriacy również. Gratuluje również Japończykom, którzy pokazali klasę. Szkoda Takeuchiego ;c
Wczoraj się załamałam informacjami, co do Ammanna i Morgensterna, że chcą zakończyć karierę. Skoki bez nich nie będą już takie same!
Schlierenzauer...ten to poleciał po bandzie. Że chce przerwać karierę na czas nieokreślony! Co to ma znaczyć?! 
Najlepiej niech wszyscy spakują manatki i tyle będzie z boskich skoków ;/
Poupadali na głowy i tyle.
Mam nadzieję, że jednak Ammann i Morgi postanowią inaczej i będą dalej skakać tak jak Morgenstern.
Ale tu dużo wyszło! Nie będę przynudzać i do następnego :* 
P.s Dziękuje za wszystkie komentarze, to wielka motywacja, szczególnie, że jest ich tak dużo, a ja do takich ilości jeszcze nie przywykłam! ^^





Ah ten Wellinger :D
 

piątek, 14 lutego 2014

5. Erzählt mir etwas



Przebudziła się koło piątej. Starała się zasnąć, jednak nie dało już rady. Zrezygnowana wstała z łózka i wykonała wszystkie poranne czynności. Ubrała się ciepło i biorąc aparat, wyszła ze swojego hotelu. Usiadła na ławeczce  przed hotelem i czekała na wschód słońca.  Kiedy słońce zaczęło się pojawiać na horyzoncie, Julia robiła zdjęcia jak opętana. Zaczęła również myśleć  ile ją ominie kiedy umrze. Nie pozna uczucia jakim jest miłość. Nie pozna smaku ust chłopaka, w którym by była po uszy zakochana.. Nie pójdzie na swój najważniejszy bal w życiu jakim jest studniówka. Nie będzie się denerwować przed maturą, ani przed własnym ślubem. Nie urodzi dzieci i nie będzie szczęśliwą matką z ukochanym mężczyzną przy boku. Tyle fantastycznych rzeczy ją ominie! Tępo wpatrzona w horyzont przed sobą, że nawet nie zauważyła jak Wellinger przed nią przebiega i siada obok niej.  Zamachał jej ręką przed oczami. Kiedy się ocknęła ze swoich przemyśleń, spojrzała na niego.
- Tak? – zapytała i wyłączyła aparat.
- Chciałem się zapytać co stało się wczoraj. Nikt tak nagle nie blednie… - powiedział dość niepewnie.
- Po  prostu źle się poczułam. Strasznie rozbolał mnie brzuch, a ja tak po prostu reaguje – wymyśliła na poczekaniu i wzruszyła ramionami. Nie lubiła kłamać, ale robi to w słusznej sprawie. Nie chce od nikogo litości. Tyle w temacie. Po chwili zobaczył na jej policzku łzę. Ujął jej twarz w swoje zimne dłonie, powodując tym na jej ciele gęsią skórkę i zapytał ciepłym głosem.
- Co się dzieje, Julka?
- Czasem mam chwile załamania. Przejdzie mi kiedyś – uśmiechnęła się przez łzy i ponownie wzruszyła ramionami. Westchnął  i opuścił ręce. Czuł się taki bezradny w tej sytuacji. Dziewczyna, którą bardzo polubił i która mu się bardzo podobała, płakała.
- Opowiedz mi coś o sobie.  – poprosiła. Wytarła łzy i już była gotowa by swoje myśli zająć jego opowieściami.
- Co konkretnie?
- Cokolwiek. Co robiłeś jak byłeś mały, co robisz jak spotkasz się z przyjaciółmi… Wszystko.
- W porządku – uśmiechnął się do niej ciepło – Więc urodziłem się dwudziestego ósmego sierpnia, najbardziej fajnego roku czyli 1995. Mam dwie siostry – Julię i Tanję, które bardzo mnie wspierają. Zazwyczaj jak wracam z zawodów, to imprezujemy z przyjaciółmi. Jakob i Christian są naprawdę w porządku. Pół roku temu zerwałem z dziewczyną, więc skupiam się tylko na skokach – uśmiechnął się i spojrzał na nią. – To koniec mej ciekawej historii.
- Powiem ci coś. Też urodziłam się dwudziestego ósmego sierpnia. I też 1995 roku – zaśmiała się i spojrzała w jego niebieskie oczy.
- Naprawdę?! Ale fajnie – zatarł ręce.
Rozmawiali jeszcze przez dobrą godzinę. Jej smutny humor poszedł sobie, a jego miejsce zajęły pozytywne myśli i słuchanie żartów Andiego.

Miał naprawdę dar do opowiadania.

Odprowadził ją pod same drzwi i powiedział, że w razie kolejnego małego załamania zawsze może do niego wpaść i się wygadać. Podrapał się po głowie. Widać, że się trochę stresował.


***
Ledwo wszedł do pokoju, a już został zaatakowany poduszką Wanka.
- Weź się uspokój – powiedział Wellinger i odrzucił.
- Widziałem was, widziałem was! – gadał jak dziecko, które przyłapało rodziców na całusie.
Brakowałoby tylko, żeby „Pan Żyrafa” skakał po łóżku i pokazywał palcem. Welli momentalnie dostał różowych wypieków na twarzy. Nie lubił takich sytuacji.
- Ok. Masz rację. Tak, Julia mi się podoba – wywrócił oczami i walnął się na swoje łóżko.
- No to bierz się za nią! Jest naprawdę fajna. Co jak co, ale gdyby była ciut starsza to sam bym się za nią wziął – poruszał zabawnie brwiami, za co został od razu zgromiony wzrokiem przez Welliego.
Andi wziął prysznic i przebrał się. Potem wszyscy spotkali się na stołówce, a potem udali się na skocznie by wykorzystać czas i skoczyć kilka razy. Zawody się skończyły dzień wcześniej, więc teoretycznie mogli wracać do domu, jednak trener zarządził zupełnie inaczej.

***

Kiedy był w locie, obserwowała go swoimi brązowymi oczami. Trzymała za  niego kciuki, chociaż skoki nie były punktowane. Coraz bardziej przyznawała się do tego, że coraz bardziej ją do  niego ciągnęło. Kiedy rano opowiadał o sobie, przeniosła się w inny wymiar. Potrafiła sobie wszystko wyobrazić.
Wieczorem znów zrobili małą imprezę. Tym razem powodem było zakończenie zawodów w Klingenthal, które dla Niemców były dość udane. Wszystko miało miejsce oczywiście u Wellingera i Wanka. Zastanawiała się, jak można codziennie imprezować?
Dziewczyna zamiast siedzieć w pokoju i rozmawiać z chłopakami, wyszła sobie na balkon w bluzie, którą zwinęła z krzesła. Kiedy ją założyła, wiedziała już do kogo należy. Poznała ten zapach.
Obserwowała sobie przyrodę.  Pod kątem tego, że każdy dzień jest inny. Wszystko wygląda inaczej choć na pierwszy rzut oka jest tak samo. Zastanawiała się czy ona już jest taka przeczulona i bardziej wrażliwa, bo zostało jej niewiele życia, czy po prostu tak zawsze miała? Że dostrzegała coś czego nikt inny nie dostrzegł.


I co tu teraz robić Że muszę smutać, kiedy mam tak wspaniałe i rozgadane towarzystwo. Chciałabym to zmienić, w sensie siebie  w tym momencie, ale mój organizm widocznie potrzebuje trochę poużalania się nad sobą.  Jak mnie to wkurza.

- Idź do niej młody! – usłyszał od Wanka. Wyjął z torby drugą bluzę, gdyż jedna z krzesła mu zniknęła i nawet wiedział kto ją ma.
- Co jest? – spytał i zamknął za sobą drzwi balkonowe.
- Podziwiam przyrodę – pociągnęła nosem jednak na pierwszy rzut oka nie wyglądało żeby płakała.
Ona go strasznie intrygowała. Wpatrzył się w miejsce w które ona się wpatrzyła.
- Patrz, jeż – wskazała palcem na krzak, który zaczął się ruszać. Kiedy wytężył wzrok, faktycznie go dostrzegł.
Dzięki niej zauważał coś, czego nie widać od razu.
Bez jakiegokolwiek powodu, przytuliła się do niego. On ją delikatnie objął. Ona po prostu tego potrzebowała.
- Chcesz pogadać?
- A możemy pomilczeć? Proszę. – skinął nieznacznie głową
_________
Przepraszam, że musiałyście czekać aż 9 dni na ten rozdział, ale dziś jest bardzo fajny dzień.
Nie, nie walentynki, ale Jurij Tepes kończy dzisiaj 25 lat! Wszystkiego najlepszego! Długi skoków <3
Michael Hayboeck znów wygrał kwalifikacje, jestem taka dumna! Polacy też się popisali!
A Morgenstern? Kto by pomyślał, że jeszcze miesiąc temu siedział w klinice... Uwielbiam go, jest moim wzorem do naśladowania, szczególnie, że zawaliłam próbną maturkę ustną z niemieckiego. 
Szkoda mi Maksimoczkina, młody i już wykluczony przez połamane żebra z reszty Olimpiady ;c Biedaczyna
II seria na Schlierenzauera jest w połowie ukończona :D I wymyślam powoli coś nowego. 
Czy tylko jak tak mam, ze robię wszystko by nie uczyć się do matury?xD
Pozdrawiam  Was serdeczenie i życzę wszystkim skoczkom dalekich skoków!
Ah, byłabym zapomniała, złoto Kamila tak mnie wzruszyło, że po raz kolejny przez skoki się popłakałam!
Nasz Mistrz <3