poniedziałek, 27 stycznia 2014

2. Club und andere Geschichten



Dolecieli na lotnisko w Hof-Plauen. Dziewczyna poniekąd bała się spotkania ze skoczkami. Nie znała ich przecież osobiście. Nie wiedziała jacy są naprawdę i czy ją polubią. Zaczynała mieć sporo wątpliwości kiedy  wraz z wujkiem podeszli do skoczków.
- No chłopaki. To moja siostrzenica, Julia – przedstawił ją swojej drużynie, a następnie każdy z nich się z nią przywitał i przedstawił. Od lewej : Andreas Wellinger, Richard Freitag, Severin Freund, Andreas Wank, Michael Neumayer, Marinus Kraus, Karl Geiger I ostatni Maximilian Mechler.
 Już miała brać swoja drugą ciężką torbę podróżną kiedy odezwał się jej wujek.
-Chłopaki, co z wami? Już mi się brać do roboty i brać jej torbę! Dama nie powinna dźwigać! – ochrzanił ich, na co szatynka dostała rumieńców.  Tuż obok niej zjawił się uśmiechnięty Richard i wziął jej torbę, natomiast drugą zabrał jej wujek. Jedyne co jej pozostało to wziąć swój bagaż podręczny. Wsiedli do autokaru i jechali do hotelu ponad godzinę czasu. Oczywiście dalej jej torby dźwigał i trener i skoczek, którzy chwilowo pozostawili bagaże w hotelowym holu, gdyż każdy musiał odebrać swoje klucze do pokoi.
- Richard i Severin razem,  dwóch Andreasów razem, Marinus i Karl razem oraz Max i Michael razem. Julia sama – wyczytał z listy, która przygotował sobie w samolocie i porozdawał klucze. Wszyscy byli na tym samym piętrze, więc na dwie „raty” pojechali windami. Richard dalej nie pozwolił jej dźwigać dlatego aż pod same drzwi niósł jej bagaż.
- Jestem ci bardzo wdzięczna – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Żaden problem! Polecam się na przyszłość – puścił jej oczko i udał się do swojego pokoju.
- Chłopaki! – krzyknął jeszcze trener, zanim wszyscy zniknęli w swoich pomieszczeniach – Do końca dnia macie wolne. Ale nie pić mi za dużo. Szczególnie ty, Wellinger – wskazał na najmłodszego z drużyny -  Musisz udowodnić wszystkim, że wygrane Letnie Grand Prix to nie był przypadek.
- Tak jest, trenerze! – blondyn zasalutował, a reszta wybuchnęła głośnym śmiechem. Werner tylko pokręcił głową, myśląc, że z roku na rok robią się coraz bardziej dziecinni.
Natomiast szatynka pomyślała, że z nimi nie będzie źle tak jak się obawiała. Czuła się tu swobodnie, choć znała ich dopiero niecałe dwie godziny.
Zanim zamknęła drzwi, usłyszała głos jednego ze skoczków.
- To kto idzie do klubu? – wychyliła się zza progu i zobaczyła jak kilku podnosi rękę. Freitag, Wellinger, Freund i Geiger wraz ze swoim współlokatorem.
- Julia, a ty?- zapytał Richard i spojrzał na dziewczynę swoimi brązowymi oczami.
- Mogę iść. Ale od razu mówię, że pić nie będę – powiedziała, gdyż dobrze wiedziała, że nie może. To mogłoby tylko pogorszyć jej obecną sytuację i zniszczyć marzenia.
- W porządku. Przynajmniej mamy kogoś kto nas będzie ratował w razie potrzeby – zaśmiał się Wank i każdy rozgościł się już w swoim pokoju. Odświeżyli się, przebrali i punkt siedemnasta trzydzieści pukali do drzwi siostrzenicy trenera. Spojrzała jeszcze raz w lustro, czy aby na pewno nie wystraszy ludzi, wzięła torebkę w najpotrzebniejszymi rzeczami i wyszła z pokoju, otoczona skoczkami, którzy opowiadali żarty i głośno się śmieli. Każdy z nich ubrał się w koszulę i dżinsy. Na luzie, jednak na swój sposób elegancko. Wellinger przód włosów miał postawiony na żel, co dodawało mu takiego uroku, a całokształt dodawał mu przynajmniej dwa lata.
Weszli do klubu i czuła na sobie wzrok kilku dziewczyn, które zabiłby żeby być na jej miejscu.
Usiedli przy jednym dużym stoliku, gdzieś w rogu lokalu i Severin z Richardem przyjmowali zamówienia.
- Piwo – powiedzieli jednocześnie Wank i Wellinger. Przybili sobie „żółwika” i zaczęli się śmiać.
- Też piwo – odpowiadali kolejno Geiger i Kraus.
- A co nasza szanowna pani by chciała? – zapytał Richard, przez co znowu czuła jak jej policzki się palą. Nikt tak się do niej nigdy nie zwracał.
- Sama za siebie zapłacę – uśmiechnęła się do nich i zaczęła szukać portfela w torebce.
- Daj spokój. Dzisiaj oni stawiają, więc korzystaj- powiedział Wellinger i dotknął jej dłoni. Przestała grzebać w torebce, a on zabrał swoją dłoń.
- W takim razie poproszę sok jabłkowy – odpowiedziała i oparła brodę o swoją dłoń.

Zaczęli rozmawiać o skokach i o tym czego oczekują od samych siebie w tym sezonie.
Potem zaczęli jej opowiadać śmieszne historyjki jakie się wydarzyły na treningach czy poza kamerami w poprzednich sezonach. Dziewczynę aż zaczął boleć brzuch od śmiania się.
Następnie wzięli po ostatnim łyku piwa i wyruszyli na polowanie dziewczyn, z którymi mogli by potańczyć. Severin został przy stoliku, gdyż takie rzeczy go nie bawiły. Miał swoją dziewczynę i nie zamierzał nic robić pod jej nieobecność. Richard poprosił do tańca Julię. Zgodziła się bez oporów, szczególnie, że bardzo polubiła tego skoczka.  Jako jedyny ją „zauważał”.
Kiedy reszta zobaczyła, że Julia i Richard tańczą ze sobą, sami automatycznie ją „obijali”, więc miała okazję z każdym poruszać się na parkiecie, jednak nie z Andreasem Wellingerem. On podrywał inną Niemkę.
Koło północy zakończyli swój imprezowy dzień. Szatynka wraz z Freitagiem i Wellingerem holowali resztę skoczków, którzy „trochę bardzo” zabalowali.  W drodze powrotnej Wank gadał takie głupoty, że o mało Richard nie padł z nim na ziemię.

To co się wtedy działo, aż trudno było opisać.  To będzie bardzo zabawnie spędzony czas!

Każdego odprowadziła do swojego pokoju. Freitag jej podziękował za pomoc, natomiast Wellingerowi nie musiał. Zawsze tak się kończyły ich „bale”.
- Jakoś nie jesteś podobna do Wernera – zagaił Richard, kiedy wchodziła do swojego lokum. Zaprosiła go do środka.
- Bo jestem bardziej podobna do ojca. Nie znam go. Wiem, że jest Polakiem. Mój brat go bardziej kojarzy ale ten temat strasznie wyprowadza go z równowagi.
- Czyli masz Polskie geny, no proszę. Masz brata powiadasz… Ile ma lat?
- Dwadzieścia jeden.  Mam taką małą prośbę. Podpisałbyś mi dla niego kartkę?  Też lubi skoki narciarskie. – uśmiechnęła się, a kiedy przytaknął, wyjęła z torby notes. Na pierwszej stronie napisał dedykację : „ Dla Alexa” i podpisał się.
- Dziękuję bardzo.  Jak mi się uda, to chciałabym od każdego skoczka zdobyć autograf. Mam nadzieję, że mi się uda!
- Jak coś to ci pomogę. W końcu znam wszystkich – zaśmiał się i dalej rozmawiali.


Siedział u mnie blisko dwie godziny! Czułam się przy nim naprawdę swobodnie. Myślę, że w tak krótkim czasie nie można się zaprzyjaźnić, ale pewną więź nawiązaliśmy. 
__________
a więc mamy dwójkę. Dodaję ją teraz gdyż przez najbliższe dwa dni nie będę mogła ;c
Cieszę się, że mam już tak liczne grono, i mnóstwo wejść. Jesteście genialne! Mam nadzieję jednak, że na końcu mnie nie zabijecie xD
Ostatni tydzień ferii a potem znów maturalna masakra. Czas się bać, a ja zamiast się uczyć teraz to piszę i pamiętnik Thomasa i jeszcze nowe opowiadanie xD zmieniam w nim bohaterów jak rękawiczki, nie mogę się do końca zdecydować którego tam usadowić. Schlierenzauer, Fettner czy może jednak najlepszy z najlepszych - Hayboeck.
Może Wy mi w tym pomożecie? :) Pod notką jest sonda, głosujcie albo podawajcie swoich kandydatów :)
Pozdrawiam Was serdecznie!

środa, 22 stycznia 2014

1. Nur ein Tag



Następnego dnia pomagała mamie w kuchni. Jej wujek – Werner Schuster miał przyjść ze swoją żoną na obiad. Miał również pomóc namówić jej mamę na „podróż po skoczniach”. W jego rękach znajdowało się całe jej marne już życie. Kiedy nakrywała do stołu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podeszła i otworzyła, szeroko się uśmiechając. Był to ostatnimi czasy dość rzadki widok. Uwiesiła się na szyi wujka, ucałowała policzek cioci i zaprosiła ich do środka.
Kiedy wszyscy już zasiedli do stołu, Werner zaczął rozmowę, patrząc przy tym na nastolatkę i puszczając do niej oko.
- Przemyślałaś już sprawę Julii? – zapytał i wziął łyk brandy.
- Nie bardzo mi się to podoba… - odpowiedziała Katrina, matka Julii, a zarazem siostra Wernera.
- Ale nie uważasz, że ostatnie dni chcę spędzić spełniając swoje marzenia? Nie pomyślałaś, że potrzebuje zmiany?! Nie chcę od nikogo litości i trzymania pod kloszem! Chcę skorzystać z życia….a raczej z tego co mi zostało – głos zabrała osiemnastolatka. Była zdenerwowana i nie mogła uwierzyć, że matka nie chce jej dać wolnej ręki. W tej jednej sprawie…tej ostatniej.
- Julio, nie mów tak! – zaczął starszy brat, jednak dziewczyna od razu mu przerwała.
- Ale to prawda! Gorzka ale to wciąż prawda.
- Dobrze, pojedziesz jeżeli tak bardzo chcesz, ale wujek Werner będzie miał cię na oku – odpowiedziała matka. Nie mogła słuchać tego co mówi jej córka. Tak bardzo nie mogła się pogodzić z wyrokiem jaki padł na jej kochaną Julię.
- Dziękuję wam! – zapiszczała osiemnastolatka i po kolei przytulała się do każdego członka rodziny. – Wujku, to kiedy zaczynają się zawody? 23 listopada? W Klingenthal?
- 22 listopada – uśmiechnął się do niej i zaczął jeść przygotowany przez szwagierkę obiad.

Późnym wieczorem goście poszli do domu. Dziewczyna zamknęła się w pokoju i pozwoliła sobie na łzy. Nie były to łzy smutku czy te, które świadczyły o lekkim podłamaniu psychicznym i depresji. Były to łzy radości. Tak długo czekała na ten moment. Rzuciła szkołę, z przyjaciółmi miała sporadyczny kontakt, a skoki? Skoki były z nią zawsze i od zawsze. Radość rozpierała ją od środka. Serce jakby mocniej zaczęło bić, a organizm zupełnie zapomniał o chorobie.  Zobaczy każde zawody i to w dodatku na żywo. Będzie robiła zdjęcia. Mnóstwo zdjęć!



Innsbruck, 30 października 2013

Marzenia się spełniają. Nie mogę się doczekać!



* niecały miesiąc później*

- Gotowa na podbój świata? – do jej pokoju wszedł Alex. Spojrzał na zapakowane po brzegi torby podróżne w większości zapełnione przez ciepłe rzeczy, schowany laptop i aparat. Było mu smutno, że jego mała siostrzyczka wyjeżdża daleko i na długo, ale powoli musiał się przyzwyczajać do jej nieobecności.
- Prawie. Jeszcze muszę spakować wszystkie ładowarki – odpowiedziała radosnym tonem. Od dwóch tygodni odliczała dosłownie godziny do odjazdu. Teraz pozostały jej już tylko minuty. Nie mogła uwierzyć, że jedzie i pozna skoczków. Obiecała sobie, że nikomu nie powie o chorobie. Będzie udawała całkiem normalną, zdrową dziewczynę i chce by inni również tak ją postrzegali i traktowali jak równą sobie.
- Spakowałaś leki?- do pokoju weszła matka, z ostatnią partią wyprasowanych rzeczy córki. Włożyła dziewczynie wszystko do torby i stanęła obok syna. Patrzyła jak jej Julia się pakuje a lada chwila opuści dom.
- Tak, półroczny zapas, na wszelki wypadek jakby dawkę trzeba było chwilowo zwiększyć. – odpowiedziała – Dam sobie radę – uśmiechnęła się i spojrzała na swoją matkę i brata. Wyglądali na smutnych, jednak czuła, że w głębi serca cieszyli się, że ma w sobie jeszcze tyle siły by stawić czoła światu i spełniać swoje marzenia.
Cała trójka usłyszała trąbienie dobiegające z zewnątrz.
- To pewnie wujek Werner. Zapinaj torby, chowaj ładowarki i schodzimy – powiedział Alex i wyszedł z pokoju.
- Jakby się coś działo to dzwoń. Każde złe samopoczucie….
- Tak mamo, wiem. Będę dzwonić tak czy siak. Jeszcze raz dziękuję za to, że się zgodziłaś – odpowiedziała ciepło i przytuliła się do matki – Kocham was.
- My ciebie też. Spełniaj marzenia – pogłaskała córkę po jej brązowych włosach i pomogła zapiąć torby. Chwilę później ojciec zabrał jej rzeczy i wsadził do bagażnika taksówki. Julia pożegnała się z matką i bratem, a Werner obiecał swojej siostrze, że zaopiekuje się nastolatką najlepiej jak tylko potrafi.
Kiedy oboje wsiedli do taksówki i odjechali w stronę lotniska, dziewczyna czuła rosnącą ekscytację. Czuła się fantastycznie i nie mogła doczekać się zawodów, a potem Igrzysk.
- Wzięłaś aparat? – zapytał Schuster, na co dziewczyna przytaknęła głową.
- To dobrze, bo dostaniesz plakietkę z napisem „fotograf”. Dzięki temu nie będziesz musiała mieć biletów, a możesz chodzić po wszystkich sektorach i nikt się do ciebie nie przyczepi – niemiecki trener się uśmiechnął i spojrzał na swoją siostrzenicę.
Tak bardzo jej współczuł. Żyć ze świadomością, że ma się tylko kilka miesięcy życia, to jest po prostu straszne.  Szczególnie mając jeszcze przed sobą całe życie.
Był z siebie poniekąd dumny, że mógł pomóc spełnić jej marzenie. To dla niego zaszczyt. Bo być może nigdy nie miałaby takiej okazji.
- Wszyscy spotkamy się na lotnisku niedaleko  Klingenthal. Poznasz ekipę.
- Ale wujku, nie mów nikomu, że jestem chora, dobrze? Chcę te ostatnie miesiące przeżyć najnormalniej jak się da.
-W porządku. – uśmiechnął się do niej i złapał jej dłoń. Miała w nim oparcie. Czuła to. 
________
nie mogłam się powstrzymać do soboty, musiałam to wstawić. 
Tak bardzo lubię to opowiadanie... a zwiastun, który większość z Was zachwala... mi też się podoba, przyznam się xD
Cieszę się, że tak licznie przybyłyście.
Niech ten odcinek będzie zadedykowany dla każdej z Was osobno. Bo gdyby nie Wy, nie byłoby tego tutaj :) 
Ah, zapomniałam dodać. PPowoli zabieram się za coś nowego - Pamiętnik Morgensterna.
Zwiastun możecie obejrzeć na blogu - www.pamietnik-thomasa.blogspot.com w zakładce ZWIASTUN.
Serdecznie zapraszam do obejrzenia i zapoznania się z bohaterami tejże komicznej odsłony pamiętnika ^^

sobota, 18 stycznia 2014

Prolog



Innsbruck, 29 października 2013


Zaczął się rok szkolny, a ja nawet nie mam sił by do niej chodzić. Nie chce widzieć ludzi, którzy się nade mną litują, bo jestem chora. Z resztą, po co mam się uczyć skoro i tak za niedługo umrę?
Jedyne co bym chciała przeżyć to Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Chciałabym wyjechać na cały sezon zimowy i oglądać skoki narciarskie. To moje jedyne marzenie
Rozmawiałam z mamą przed chwilą i dalej nie jest przekonana do tego pomysłu. Wujek, który jest trenerem niemieckiej kadry narodowej, zgodził się wziąć mnie pod swoje skrzydła. Muszę ją przekonać! Alex się za mną wstawił, a mama dalej swoje.
Chcę zobaczyć coś więcej niż szpitalne sale, dom rodzinny i najbliższe mi otoczenie. Chcę zwiedzić świat i oglądać skoki, które po prostu kocham. Dzięki skokom pogodziłam się z moim losem, z tym, że umrę na białaczkę, której jeszcze nawet w tych czasach nikt nie potrafi wyleczyć.
Chcę spełnić tylko jedno marzenie. Oglądać te - sezonowe zawody w skokach narciarskich na żywo. Czy o tak dużo proszę?


________
a więc, dzisiaj zakończyłam pracę nad tym opowiadaniem. 14 odcinków + prolog+epilog, myślę,że całkiem nieźle. Tak jak obiecałam, zaczęłam ferie, zakończyłam to opowiadanie więc można publikować pełną parą!
Mam nadzieję, ze  to opowiadanie przypadnie Wam do gustu pomimo tego co w nim będzie.
Słoweńcy wygrali, tuż za nimi Niemcy i Austriacy. Całkiem ok, ale brakuje Polaków. Murańka i Stoch trochę zwalili sprawę, nie uważacie?