Dojechali do fińskiego Kuusamo. Freitag
pomógł Julce z bagażami i sam zniknął w swoim pokoju. Dziewczyna wyjęła tylko
swój zeszyt i zaczęła w nim skrobać.
Dopiero
znam tych chłopaków od kilku dni, a wydaje mi się jakbyśmy
znali się od co
najmniej kilku lat. Traktują mnie jak normalną,
trochę
zagubioną w świecie
dziewczynę. Zero współczucia, zero litości nad
moją osobą.
Tylko moje prawdziwe, normalne ja. Jestem taka jaka powinnam być
gdybym nie była
chora. Gdybym miała
przyszłość, taką
wybiegającą mocno
w przód, chciałabym zostać fizjoterapeutką
skoczków. Jeździłabym z nimi, pomagałbym im i jeszcze mogłabym oglądać skoki
i czuć tą
fantastyczną atmosferę. Żyć nie
umierać!
Takie to mają dopiero dobrze.
Kiedy przestała pisać w pamiętniku, który
był jej prawdziwym i cichym przyjacielem, który przyjmował jej żale i
szczęśliwe chwile, zaczęła przeglądać zdjęcia z porannego treningu, który odbył
się jeszcze w Klingenthal. Chłopacy wskakiwali sobie na plecy i robili wyścigi,
który „koń” jest najszybszy. W takich momentach coraz częściej zapomniała o
sobie i swojej chorobie. Skupiała się na tym co jej wokół niej. A raczej w
jakim towarzystwie się znajduje i co robi.
Była z siebie dumna, że potrafi żyć pełną piersią
i niczym się nie przejmować. Spełniała marzenia i tym teraz żyła.
Kiedy zamknęła laptopa miała ochotę wyjść
na dwór. Było ciemno, choć zegarek wskazywał kilka minut po dwudziestej.
Założyła buty, grubszy sweterek i zbiegła na dół po schodach jak mała
dziewczynka, która chce zobaczyć Świętego Mikołaja, jak zostawia jej prezenty
pod choinką. Usiadła sobie na schodach wejściowych tylnego wejścia. W hotelu
zamieszkiwali jeszcze Słoweńcy i Norwegowie. Uśmiechała się sama do siebie.
Właściwie nie wiedziała dlaczego. Była po prostu szczęśliwa. Z tego gdzie jest,
z kim jest i co robi. Nim się zorientowała a na jej ramionach znalazła się
bluza o wiele na nią za duża. Spojrzała się na swojego towarzysza i serce
mocniej zaczęło bić.
- Co robisz? – zapytał się jej i usiadł
obok.
- Nic. Tak sobie przyszłam pooddychać świeżym
powietrzem. A ty co tutaj robisz?
- Mam interes do Norwegów – uśmiechnął się
chytrze i kiwnął głową w kierunku stolika, który zajmowała wspomniana kadra
skoczków.
- Jaki interes? – zapytała z ciekawości.
- Chcę by zrobili jakiś numer Wankowi. Za
to oszustwo w samolocie i za całokształt, a oni są w tym mistrzami!
- W takim razie idę z tobą – zaśmiała się
i poszła za Wellingerem do Norwegów. Popatrzeli na nią jak w obrazek po czym zaczęli się
przedstawiać. Doskonale ich znała.
Usiadła obok swojego towarzysza a Hilde i
wpatrywała się w Niemca a w to w innych skoczków.. Andreas wyjaśnił im sprawę i
mniej więcej czego od nich oczekuje. Wypił kilka łyków soku, który sobie
zamówił i czekał na jakąkolwiek odezwę ze strony Norwegów.
- Więc co proponujecie? – zapytał wyraźnie
zniecierpliwiony po dłużej chwili milczenia z ich strony.
- Myślę, że można byłoby go wpędzić do
składziku, w którym sprzątaczki trzymają te różne szmaty, miotły i detergenty…
Zostawić go tam na czas trwania zawodów…
- Ej, ale bez przeginania. – zastopował
ich osiemnastolatek – Coś delikatniejszego!
- No to może go pomalujemy? –
zaproponowała Julia. Wszyscy spojrzeli na nią z uznaniem.
To był strzał w dziesiątkę.
Koło północy Wellinger napisał do Julki,
że Wank już śpi i można zaczynać działać. Norwegowie, którzy u niej czekali, od
razu poderwali się do roboty. Cicho
wyszli z jej pokoju i zakradli się do pokoju Andreasów. Julka stała na końcu i obserwowała ich poczynania.
Miała ochotę wybuchnąć śmiechem i ledwo się powstrzymywała. Kiedy zobaczyła
efekt końcowy, przybiła cichą piątkę z każdym z Norwegów. Piegi, wąsy, nawet
różki na czole, wyglądały po prostu komicznie.
Następnego dnia, wszyscy zamieszani w
nocny kawał czekali z niecierpliwością na swoją „ofiarę”. Kiedy w wejściu
pojawił się zaspany Wank wszyscy wybuchają głośnym śmiechem.
- Przepraszam za spóźnienie, ale jakaś
menda wyłączyła mi budzik – spojrzał groźnie na swojego współlokatora, który
podniósł ręce w geście niewinności. Jednak Wankowi, dalej coś nie pasowało.
Wszyscy – nawet Słoweńcy patrzyli się na niego i śmiali się głośno. W końcu wyjął
telefon i spojrzał na swoje odbicie. Popatrzył w mordem w oczach na Wellingera,
który po raz kolejny mówi mu, że nie ma z tym nic wspólnego. Popatrzył więc na
Julię, która wybuchła śmiechem i pokręciła przecząco głową, na znak, że ona
również nie maczała w tym swoich zgrabnych palców.
- W nocy to ja śpię, kochaniutki. - odpowiedziała, szeroko się uśmiechając.
Wank poszedł na trening zmywając z siebie
marker. Nie do końca mu się to udało, dlatego skakał z czarnymi smugami na
twarzy. Trenerzy jak i sztab pomagający
skoczkom, nie mógł również opanować śmiechu. Andreas obiecał sobie zemstę, jak
tylko dowie się kto mu to zrobił.
Przez następne dni mieli dalej treningi.
Do zawodów pozostały im trzy dni. Po wieczornym treningu Andreas podbiegł do
odchodzącej w stronę hotelu Julii i zatrzymał ją, łapiąc jej dłoń.
- Nie chciałabyś przejść się gdzieś? –
zaproponował, poprawiając sobie narty na ramieniu.
Ochoczo przytaknęła na tą propozycję z
jego strony. Kątem oka spojrzała na Freitaga i Freunda, którzy zaczęli się
cieszyć.
Wiedziałam, że maczali w tym swoje paskudne paluszki. Oni namówili Andreasa, żeby podszedł i do mnie zagadał. Pfff. Ale z nich
małpy!
[Andreas]
Kiedy skończyły się treningi, Richard i
Severin zawołali mnie do siebie. Kątem
oka spojrzałem na odchodzącą Julkę. Nie wiem co się ze mną działo, kiedy ona
była w pobliżu. Czułem się zupełnie
inaczej…
- Skoro ci się podoba, to podejdź do niej
i zaproponuj jej coś. Chłopie. Ogarnij się.
Widać, że ją lubisz i to nawet bardzo. Musicie się lepiej poznać! –
zaczął Severin. On i jego pomysły. Założę się, że sam nie miał odwagi by
zaprosić tej..ee.. jak jej tam było? Nie ważne. Ale swojej obecnej dziewczyny
gdziekolwiek. Mnie zżera stres przy Julce, a co dopiero on! Jest jeszcze gorszy
ode mnie pod tym względem. I co tu teraz robić. Myśl Andi, myśl!
- Poznałem ją trochę i uwierz mi, że jest
naprawdę fajna. Podejdź i zagadaj. Szczerze mówiąc, to wam kibicujemy.–
uśmiechnął się Richard i zachęcał mnie dalej. Raz kozie śmierć, stwierdziłem i
ruszyłem w jej kierunku.
_____
i tadaam. Jak widzicie pojawiła się perspektywa Andiego. Może być?:D
Wstawiam teraz, bo potem będzie ciężko.
Hayboeck znów wygrał kwalifikacje, jaka jestem z niego dumna! Tepes też wypada jakoś w miarę przyzwoicie. Szkoda, że mamy tylko dwóch polaków w konkursie ;c
Klęłam na Wellingera, kiedy nie awansował do II serii w Falun, ale potem mi przeszło. Na niego nie da się długo gniewać :) Mam nadzieję, że dziś również pokaże na co go stać!
p.s wiecie, że to półmetek tego opowiadania? ;c
p.s 2 już jestem w połowie pisania opowiadania o Hayboecku! Mam nadzieję, że bedziecie się cieszyć jak ja :D
p.s 3 Sara jest głupia i miała zdawać historię na rozszerzeniu choć nie da rady, więc egzamin napisze ale zapewne na 0%. Piękna przyszłość, prawda? Najwyżej germanistyka będzie witać, a co tam :D