wtorek, 29 kwietnia 2014

Epilog



Kiedy przyszedł z bukietem kwiatów, z sali wychodziła jej matka, brat i jego trener. Wszyscy byli smutni, a jej matka płakała. Bukiet wypuścił z rąk i podbiegł do jej sali. Była przykryta białym prześcieradłem. Spóźnił się by się z nią pożegnać. Obiecał jej, że będzie do końca. Po raz pierwszy nie dotrzymał słowa. Usiadł na krześle i pozwolił sobie na łzy. Te gorzkie, smutne i cholernie słone. Obok niego usiadł jej brat, który trzymał w ręku białą kopertę. Spojrzał na nią i zobaczył, że była zaadresowana do niego.

Andi,
Tak bardzo Cię jeszcze raz przepraszam, za to, że ukrywałam to, że jestem chora. Ale nie chciałam litości z niczyjej strony. Chciałam być normalna i udało się, wiesz? Do końca czułam się kochana przez kogoś innego niż moja rodzina  i akceptowana, dzięki Tobie przede wszystkim oraz chłopakom. Jeśli to czytasz, to mnie już pewnie nie ma. Umarłam. Przepraszam, że pojawiłam się w Twoim życiu tak nagle i tak nagle zniknęłam. Obiecaj, że postarasz się o mnie zapomnieć. Skacz dalej i nie pozwól by myślenie o mnie przysłoniło Ci Twoją pierwszą miłość jaką są przecież skoki. Skacz jak jeszcze nigdy, pokaż innym, że jesteś najlepszy.
Powiedz mojej mamie i bratu, że zawsze będę ich kochać. Jestem im wdzięczna za wszystko, szczególnie, że pozwolili mi spełniać marzenia.. Dzięki nim przyjechałam z Wami i świetnie spędzałam czas. Pozdrów również chłopaków. Nigdy o nich nie zapomnę.
Andi, chciałabym Ci jeszcze coś powiedzieć. Kocham Cię i będę zawsze. Nigdy sobie tego nie powiedzieliśmy, dlatego wiedz, że ja się w to jeszcze bardziej zaangażowałam.

Julia.


Kiedy to czytał, łzy same pojawiły mu się w oczach. Rozpłakał się jak małe dziecko, a to oznaczało już tylko jedno. Kochał również ją. Wraz z jej śmiercią, umarła cząstka jego.
Nie wie, czy będzie w stanie pokochać kogoś tak mocno jak ją.
Kilka dni później odbył się jej pogrzeb w Innsbrucku. Cała kadra niemiecka odpuściła sobie pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Morgenstern i Schlierenzauer również. Dla nich też była kimś wyjątkowym. Spoglądał na wszystkich kątem oka. Przygnębieni, smutni i na czarno. On się wcale nie różnił. Oswoił się z myślą, że jej już nie będzie. Nie spotka jej na stołówce, nie da jej bluzy, kiedy będzie zimno i nie zostanie przez nią zgnieciony jej małymi w porównaniu do niego, stópkami.


*rok później*

Jechał z kolegą na drugi koniec Niemiec, by spędzić wakacje pod namiotami. Wydoroślał, spoważniał i zrozumiał wiele, a przede wszystkim to, że trzeba żyć dalej. Nie zakochał się w nikim innym póki co.  Ona będzie zawsze tą jedyną.  Dla niej napisał maturę, skończył szkołę i wygrał Turniej Czterech Skoczni pomimo, że opuścił jedne zawody. Ona była dla niego przeogromną motywacją. Dotrzymał słowa. Nie załamał się i oddał się skokom.
- Jakob, zwolnij, bo nas tu zaraz zabijesz– powiedział do kierowcy, poprawiając się na siedzeniu.
- Spokojnie – zaśmiał się do przyjaciela – Potrafię tym cacuszkiem jeździć – spojrzał na Andreasa, a samochód zaczął wjeżdżać na przeciwległy pas.
- Jakob ciężarówka!- jedyne co zdążył powiedzieć Wellinger. Potem ogarnęła ich ciemność i głucha cisza.

Tyle samotnych dróg musiałem przejść  bez ciebie, tyle samotnych dróg musiałem przejść by móc, odnaleźć ciebie tu.*
_______
* Wilki – na zawsze i na wieczność
Jak na mnie jest to wyjątkowo długi epilog. Przepraszam, że uśmierciłam i Julię i potem Andiego i to jeszcze w tej samej części, ale pisać dwa epilogi to głupio trochę.
Myślę, że cytat z piosenki wyjaśnia tu wiele. Mam nadzieję, że umiecie odgadnąć sens tych słów odnosząc się do zaistniałej sytuacji…
Specjalnie tak zakończyłam. Historia ich się skończyła na Ziemii. Ale w niebie będą na zawsze.
Powiem szczerze, że czytałam ten epilog 3 razy. I więcej już nie dam rady.
Przepraszam Was wszystkie za to smutne zakończenie, ale tak musiało być. Życie to nie bajka i to opowiadanie chyba w jakimś stopniu dowiodło tego. 
Dziękuję, że ze mną byłyście. Tak dużej frekwencji jak tu, to nigdy nie miałam, a piszę już 4 lata!
Od jutra będę tutaj ----> Wspomnienie przeszłości
Jutro pojawi się tam prolog.
Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że spotkamy się na blogu, który adres podałam powyżej  :**

środa, 23 kwietnia 2014

14. Alles endet hier



Kiedy Pointner poinformował swoją kadrę o stanie zdrowia Morgensterna, Schlierenzauer jako pierwszy wyleciał ze swojego hotelu i pobiegł od razu do Julki.
Dziewczyna stanęła w progu swojego pokoju, jeszcze lekko zaspana, kiedy Gregor nawijał jak najęty.
- Z Morgim wszystko ok. Kontaktuje, trochę się poturbował, ale wyjdzie z tego – uśmiechnął się.

A ponoć się tak nienawidzą? Gówno prawda. Może i ze sobą rywalizują, ale poza konkursami są dla siebie wielkimi przyjaciółmi. A to, że nie zawsze śpią razem jak Freitag i Freund, to tak czasami bywa. Nie da się z kimś być non stop, prawda?

- Dzięki za info. Jak będziecie się z nim widzieć, to pozdrówcie go – uśmiechnęła się blado.  Schlierenzauer  pokiwał głową i odszedł w szampańskim nastroju. Nie zastanawiała się dlaczego. Nie obchodziło ją to w tym momencie. Zamknęła za sobą drzwi i nie minęła chwila jak runęła na ziemię.

***
Próbowałem dodzwonić się do Julki, gdyż prosiła mnie bym dzwonił jak mam zamiar ją obudzić. Wolałem ją widzieć taką nieogarniętą i zaspaną, ale jej słowo jest dla mnie rozkazem. No dobra, przesadziłem z tym, ale słucham się innych osób.
Jednak ona nie odbierała, co do niej niepodobne. Wyszedłem z pokoju, kierując się do jej.  Nie powiem, byłem lekko zdenerwowany. A może ktoś ją porwał w nocy?! Wdech i wydech, Adni.
 Stanąłem przed jej drzwiami. Były lekko uchylone. Ostrożnie wszedłem do środka i zobaczyłem jak jej ciało leży bezwładnie na dywanie.  Od razu przy niej uklęknąłem i starałem się ją jakoś ocucić, jednak bez skutku.  Zacząłem drzeć się w niebogłosy. Nie minęło kilka sekund a cała kadra, z Schusterem na czele się zjawili. Trener od razu uklęknął obok mnie i zaczął dzwonić po pogotowie. Byłem po prostu zdruzgotany!
Karetka pojawiła się w zastraszająco szybkim tempie. Przez ten cały czas trzymałem jej zimną rękę, ale do pojazdu nie pozwolili mi z nią wsiąść. Nie byłem z rodziny, dlatego trener pojechał z nią.
Podłamałem się, bo nie wiedziałem co z nią się działo.
Freitag, Freund i Wank na przemian mnie uspokajali, a ja dalej chodziłem nerwowo po jej pokoju.
Co tu robić teraz!?
Spytałem się obsługi, czy nie mają jakiegoś samochodu do wypożyczenia. Oczywiście, że nie mieli, po co! Jednak recepcjonista mnie zrozumiał i pożyczył mi swój samochód. Zabrałem się  z panami F i oczywiście wkurzającym Wankiem, i pojechaliśmy do najbliższego szpitala.
Dotarliśmy, ale nie wiem ile czasu nam to zajęło. Nie potrafiłem myśleć w tamtym momencie. Cudem udało nam się znaleźć trenera, który był przed jakąś salą. Nie wyglądało to wesoło.
Podszedł do mnie i poprosił byśmy poszli „na stronę”.
- Słuchaj. Julia… ona przed tobą coś ukrywała. Chciała żyć normalnie… Nikt nie wiedział stąd prócz mnie. Andi… Ona jest chora na białaczkę.
Aż usiadłem z wrażenia. Że moja Julia jest śmiertelnie chora? Schowałem twarz w dłoniach  i starałem się tylko nie rozpłakać. Przerosło mnie to. Jedyna dziewczyna, którą kochałem opuści mnie i nigdy jej nie zobaczę.
- Ona umiera teraz. Straciła przytomność, lekarze robią teraz co mogą, jednak trzeba się przygotować na najgorsze… - powiedział jeszcze trener. Dobijaj dalej, a na żadnych zawodach mnie już nie zobaczysz.
- Co z jej mamą i bratem? – zapytałem łamiącym się głosem. Spojrzał na mnie wielkimi oczami. Wyobraź sobie, że wiem o ich istnieniu!
- Dzwoniłem do nich. Przylecą pierwszym samolotem jaki tu będzie.


*Kilkanaście godzin później*

Zaczęła się przebudzać. Raziły ją w oczy białe ściany jakie ją otaczały.  Doskonale wiedziała gdzie jest.  Żeby się upewnić, tylko spojrzała na swoje ręce, do których przyczepione było mnóstwo kabelków.  Pielęgniarka, która obok niej sprawdzała wszystko, kiedy zobaczyła, że się budzi, pobiegła szybko po lekarza. Widziała przez szybę jak patrzy na nią wujek i Wellinger. Nie sądziła, że tu będzie. Nie po tym co się z nią teraz dzieje i to jak go okłamała, ukrywając prawdę. Jej lekarz powiedział jej jak to wszystko będzie mniej więcej wyglądać. Utrata przytomności i kilka dni w szpitalu, a potem? A potem ślad po niej zaginie na ziemi. Brutalne.
Zostało jej bardzo niewiele czasu. Po chwili przy niej pojawił się lekarz  i jeszcze jakaś młoda pani, która okazała się być tłumaczem.
- Pani stan… Pani umiera. Białaczka jest już w ostatnim stadium. – usłyszała. Pokiwała głową na znak zrozumienia, ledwo lekarz opuścił salę, to w niej pojawili się  mama z bratem i  wujkiem.
Widziała po swojej rodzinie, że płakali niedawno. Po jej mamie najbardziej było widać, nie umiała tego ukrywać. Przytuliła się do niej i ucałowała ją w czoło.
- Ja już umieram mamo – wychrypiała i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Cicho córeczko – pogłaskała ją po jej włosach, które od jakiegoś czasu sukcesywnie wypadały.
- Mamo, muszę porozmawiać z Andreasem, możesz go poprosić? – jej matka przytaknęła i kiedy Wellinger wszedł, wszyscy z sali wyszli.
Usiadł na krześle obok niej i złapał jej dłoń. Ucałował wierzch i spojrzał na nią przygnębiony.
- Andi, ja cię przepraszam, że ci nie powiedziałam. Chciałam, ale nie było możliwości…Wybacz mi, i obiecaj, że będziesz starał się żyć normalnie, jakbyś mnie nie znał. Proszę.  – nic nie odpowiedział, tylko ucałował ją w czoło, a potem znowu w wierzch dłoni.
Nie mógł jej tego obiecać. Nie zapomni jej przecież, nigdy.

Z dnia na dzień było z nią coraz gorzej. Marniała w oczach, najgorsze było to, że nikt nie mógł temu zaradzić, ani jej ukochany brat, ani chłopak, ani rodzona matka. Była coraz słabsza, dlatego kiedy przy niej nikogo choć na chwilę nie było, poprosiła pielęgniarkę, która akurat znała niemiecki, by napisała za nią list.
_________
No i mamy ostatni rozdział. Został już tylko epilog i powiem Wam, że jest chyba najdłuższym epilogiem jaki w życiu napisałam!
Taka piękna pogoda za oknem, a ja tu płaczę przez ten rozdział. Smutny do potęgi n-tej, ale od samego początku było takie założenie. Obiecuję, że inne moje opowiadania, będą mniej drastyczne niż to. Postaram się by główna bohaterka  i ... nie ważne, nie umierali. To postaram się dotrzymać. 
Święta, święta i po świętach. Obijam się w domu zamiast wziąć się za naukę albo chociaż ogarnąć temat maturalny na  polski ustny. 
Wybaczcie mi ten rozdział, i epilog. 
Buziaczki serdeczne i powodzenia życzę wszystkim gimnazjalistom i maturzystom. Niech moc Severina będzie z Wami! :*

wtorek, 15 kwietnia 2014

13. Romanstisch



 *tydzień później*

Czy można uznać, że są parą? Sama już do końca  nie wiedziała. Ukradkowe spojrzenia, ukrywanie się przed innymi i słodkie pocałunki. Trzymanie kciuków przy każdym jego skoku i nie ważne, czy to były zwykłe treningi, czy kwalifikacje czy nawet skoki w konkursach.
Właśnie meldowali się w hotelu w Titisee Neustadt.  Dalej przyjaźniła się w Freitagiem i dalej czuła coś do Wellingera. To nie była już zwykła, przyjacielska miłość.. To była miłość nastolatków, co może zabrzmieć głupio. Znają się dość krótko w porównaniu  do par, które spotykały się ze sobą ładnych parę lat jak książę William i księżna Kate.
Nim zdążyła swoje podstawowe rzeczy wypakować i położyć na półce w łazience, usłyszała pukanie do drzwi, a potem ciche otwieranie.  Uśmiechnęła się pod nosem i wyszła, napotykając się na Wellingera, który uśmiechał się chytrze.  Od razu wpił się w jej usta i oparł ją o ścianę.
To była pokusa silniejsza od niego. Tak bardzo na niego działa, że sam nie mógł w to uwierzyć, jak można uzależnić się do praktycznie nowo poznanej dziewczyny.
Oderwała się od niego i spojrzała mu prosto w oczy.
- Chyba wystarczy, nie uważasz? – zaśmiał się i pokiwał głową. Położyli się na łóżku i już mieli zacząć oglądać kolejną nudną komedię romantyczną, kiedy postanowiła postąpić trochę inaczej.  Otworzyła folder w którym mieścił się filmik ze śmiesznymi scenkami z nimi w roli głównej.
- Od zawsze wiedziałem, że Wank to kretyn – zaśmiał się widząc śpiewającego kolegę z drużyny.
Kiedy zakończyli oglądać, Welli znów zbliżył głowę do jej twarzy. Kolejny raz już nie mógł się opanować.  Kiedy zaczął całować, do jej pokoju ktoś wszedł i zagwizdał. Oderwali się od siebie i zobaczyli Freunda, wpatrującego się w nich. Julia od razu dostała wypieków na twarzy, a Wellinger się zmieszał.
- Przyłapani na gorącym uczynku! – Severin wyciągnął rękę w geście triumfu – Tak serio, to założyłem się z resztą, że pierwszy was zobaczę… razem w sensie takim jak teraz… - spojrzeli na niego jak na kosmitę – Nie ważne. Andi chodź na salę. Meczyk siatkóweczki trzeba rozegrać.
Oboje wstali z łóżka i Julka biorąc swój aparat wyszła za chłopakami. Usiadła sobie na drewnianej ławeczce i obserwowała zmagania skoczków, którzy grali przeciwko Norwegom.  Obok niej, jako rezerwowy usiadł Freitag.
- Nie lubię siatkówki, dlatego jak któryś z tych idiotów się zmęczy to wkraczam do akcji, po chwili znowu schodzę, albo sami mnie wyrzucają, bo grać nie umiem – on wzruszył ramionami, a ona się zaśmiała dość głośno, że wszyscy się na nią spojrzeli.  Pomachała ręką i spojrzała groźnie na Richarda, który podniósł ręce w geście poddania się. Zaczęła robić zdjęcia, szczególnie Norwegom, którzy co rusz robili w jej kierunku głupie miny.

Kiedy chłopacy skończyli mecz, poszli się wykąpać. Ona wyjęła swój pamiętnik wraz z długopisem i zaczęła w nim pisać.

 Zwariowałam na jego punkcie, a to przecież nie mogło się zdarzyć! To wszystko poszło za daleko, i to bardzo. Tak bardzo mi się podoba, ale tak bardzo go ranię okłamując go. Tak być nie może. Muszę mu to powiedzieć, zanim będzie za późno. Być może go stracę… Na pewno go stracę, kwestia tego kiedy…Powiem mu dziś. Muszę.

Nim się zorientowała, a obok niej siedział Wellinger. Objął ją w pasie i pocałował w policzek.
- Fuuuuu – usłyszeli z boku. Odwrócili się i zaśmiali.
- Zobaczymy czy będzie takie fuu jak będziesz miał swoją dziewczynę! – odpowiedziała Julka do Marinusa dalej rozbawiona. Z nimi to gorzej niż z dziećmi.
Udali się do swoich pokoi. Wellinger oczywiście w swoim pokoju wraz z Geigerem to tylko spał, bo większość czasu spędzał u szatynki. Kiedy usiedli na łóżku była zdeterminowana żeby mu powiedzieć, że jest chora na białaczkę i w najbliższym czasie umrze. Ale wpierw on zaczął mówić, trzymając jej rękę.
- Słuchaj Julka. Chciałem ci coś powiedzieć. Pewnie to wiesz, ale bardzo mi się podobasz. Nie czułem niczego takiego to żadnej dziewczyny. To coś wyjątkowego, tylko do ciebie…
Już chciała mu odpowiedzieć, jednak znów rozległo się pukanie do drzwi. W progu stanął Wank szczerząc się jak głupi.
- Karty.Za minutę u mnie- mówił nieskładnie i zniknął. Andreas wstał z łóżka i czekał na Julię, aż się wygramoli spod kołdry pod którą schowała się chwilę wcześniej.

Dwa dni później odbyły się kwalifikacje i zawody niedzielne. Trzymała kciuki za wszystkich skoczków, a w szczególności za Wellingera. Teraz już była jego dziewczyną. Pokazał to całemu światu, całując ją w usta, kiedy kamery były na nich zwrócone. Werner Schuster trochę się zdziwił, jednak stwierdził, że to dobrze. Julia była zupełnie innego zdania…

Kiedy Wellinger skoczył dość przyzwoicie, była przeszczęśliwa, a on miał jeszcze większą motywację do skakania. Freund, Kraus i Freitag również skoczyli dobrze. Potem czekała na skok Morgensterna, który na treningach i w kwalifikacjach pokazywał się naprawdę z dobrej strony. Leciał wysoko i wylądował, jednak stało się coś co pozostanie w pamięci na zawsze. Błąd przy lądowaniu, okropny upadek i nosze, na których był znoszony Thomas. Łzy stanęły jej w oczach a potem płynęły po policzku.  Tak strasznie się bała, gdyż tak bardzo lubiła tego skoczka.  Wellinger mocno ją do siebie przytulił i mówił, że on zawsze cało wychodzi. Jest o wiele bardziej silny niż wszyscy skoczkowie razem wzięci.
To dodało jej otuchy.
W połowie drugiej serii Austriak został odtransportowany helikopterem do szpitala. Tak bardzo trzymała kciuki i czekała na jakiekolwiek wieści, że stanęła przy swoim wujku w gnieździe trenerskim. Robiła zdjęcia z innej perspektywy, jednak w kącie głowy wciąż odtwarzała sobie upadek Morgensterna.
A gdyby coś podobnego przytrafiło się Wellingerowi? Jej Andreasowi?
Wiedziała, że ten sport jest groźny, ale widząc upadek w telewizji a na żywo, to wielka różnica…
__________
jest to przedostatni rozdział. Została czternastka i epilog.
Od lolle mam już wielki opiernicz za to co wyjdzie, ale wybaczy mi, prawda kochana?
Oh, za równy miesiąc matura ustna z polskiego a ja nic nie mam przygotowane <3
Jednak moc Severina będzie ze mną!
Kolejny rozdział pojawi się w środę, bo wyjeżdżam na święta.
Trzymajcie kciuki bym wytrzymała w swoich ukochanych, nowych szpilkach <3
Ah, pochwalę się Wam! Hayboeck przysłał mi swój autograf  z dedykacją! Dopisana przez niego innym markerem i po angielsku, ale jest :D Szkoda, że Wellinger, Hannawald i Romoeren tak się opuszczają w terminach xD
Szkoda mi również Pointnera. Tak dziwnie będzie oglądać austriackich skoczków, bez skakania Alexa...
Buziaki :*

wtorek, 8 kwietnia 2014

12. Der ersten Kuss



Dzień wyjazdu na kolejne zawody Pucharu Świata. Zaczęła ostatnie pakowanie. Wrzuciła kilka poskładanych rzeczy do torby i spojrzała na róg pokoju. Stała tam jej ukochana gitara. Bez namysłu zapakowała ją do futerału. Tak bardzo lubiła na niej grać.  Nie była w tym perfekcyjna, ale grała bardzo dobrze. Wygrała nawet szkolny Talent Show…
Nim się zorientowała a w progu jej pokoju stanął jej brat i uśmiechnięty wujek. Tuż za nimi stała jej mama. Przywitała się  z trenerem kadry Niemieckiej i wzięli jej bagaże. Dziewczyna się pożegnała ze swoją rodziną i wsiadła do auta wujka, którym mieli jechać na lotnisko a stamtąd do Lillehammer.
- Jak się dogadujesz z chłopakami? – zagaił Werner, kiedy nadawali swoje bagaże na lotnisku.
- Bardzo dobrze. Nie ma jakiś tam barier. Wszyscy są spoko, poza oczywiście Wankiem, który czasem mnie doprowadza do szewskiej pasji. – powiedziała i usiadła na ławce w poczekalni.
- Wank jest Wankiem. Takiego go Bóg stworzył i trzeba zaakceptować – zaśmiał się Schuster i spojrzał na swoją siostrzenicę. Dopiero teraz dostrzegł małe podobieństwo między swoją siostrą a Julią. Wszyscy mówili, że niestety poszła w ślady ojca, podobnie jak Alex. Jednak szatynka była podobna do Katriny. Oczy i uśmiech. Tak, to było to.
Pół godziny później lecieli już do Norwegii. Po kilku godzinach odbierali bagaże i witali się  ze skoczkami. Kiedy zobaczyła Wellingera jej serce mocniej zaczęło bić, a oczy jakby się rozweseliły. Przytuliła go i usłyszała coś czego nigdy nie zapomni.
- Tęskniłem – powiedział wprost do jej ucha, powodując dodatkowe dreszcze.  Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Kiedy jechali busem do hotelu, Andreas sprzeczał się z Richardem kto będzie niósł jej torbę. Grali kilkanaście razy w kamień, papier i nożyce i w efekcie końcowym wygrał Wellinger.
Kiedy już bus stanął przed hotelem, Andi wyleciał z niego jako pierwszy. Wziął swoją torbę jak i bagaż Julii, składający się z jednej dużej torby a drugiej małej. Szatynka wzięła na swoje ramię pokrowiec z gitarą.  Skoczkowie zdziwili się, że gra.
- Ej, to fajnie! Zagrasz nam? – zapytał z nadzieją Wank, a ona niepewnie pokiwała głową.
- Wank z Freundem, Wellinger z Freitagiem, Geiger z Krausem jak zawsze, Neumayer niestety sam. Julia również sama. – przeczytał z listy i podał każdemu kluczyk do pokoju. Wellinger dzielnie niósł bagaż szatynki i kiedy tam otworzyła drzwi do swojego pomieszczenia, postawił je pod oknem.
- Dziękuję bardzo – powiedziała i ucałowała jego policzek.
On ukłonił się i powiedział „zawsze do usług” i wyszedł z jej pokoju szeroko uśmiechnięty.

Następnego dnia odbyły się zawody drużynowe w mieszanych składach. Kraus i Geiger zostali powołani wraz z Cariną i Kathariną.
Julia szczerze musiała przyznać, że zmagania w skokach w wersji żeńskiej nie były dla niej tak ekscytujące jak w roli panów.
Wygrałaa drużyna Japonii, na drugim miejscu byli Austriacy a na trzecim Norwegowie.
Po krótki odpoczynku, wszyscy Niemcy, Austriacy a nawet Norwegowie zebrali się w pokoju Wanka. Jak to kiedyś ochrzcili jego pokój – tu się zawsze dużo dzieje.
Julia przyniosła swoją gitarę, trochę ją dostroiła i kiedy chłopacy usiedli, zaczęła grać i śpiewać kilka znanych i jej ulubionych piosenek: Cocaine, Wake me up, Wings i Alone in this bed.
Kiedy skończyła, chłopacy patrzyli na nią jak zaczarowani. Zdecydowanie zawładnęła nimi nie tylko talentem gitarzystki ale i śpiewem.





[ Andreas] 

Kiedy zaczęła śpiewać, nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę ona. Była zupełnie inna.  Miała naprawdę przecudny głos. Kątem oka zerknąłem na resztę, wszyscy się w nią wpatrywali jak w obrazek. Ja byłem chyba najbardziej dumny, bo to ze mną, że tak powiem się spotyka sam na sam.
Kiedy wszyscy ocknęli się z tego amoku, bili gorące brawa. Ja również. Ona ma naprawdę wielki talent!
Kiedy reszta zajęła się sobą na różne sposoby ( nie pytajcie się na jakie, bo aż żal opowiadać) podszedłem do jeszcze zarumienionej Julii. Zaproponowałem spacer. Pogoda jest piękna, a skocznia oświetlona. Czemuż by nie wykorzystać? Zgodziła się prawie od razu.
Zahaczyliśmy o jej pokój, by wzięła aparat, a odłożyła gitarę. Poszliśmy, trzymając się za rękę. Chyba czuła się przy mnie bezpiecznie.
Przystanęliśmy przy skoczni i Julia od razu wzięła się za robienie zdjęć. Artystka. Widać.
Mi również robiła zdjęcia, kazała nawet pozować! Błagam, ja i pozowanie? Nie jestem modelem!
No ale czego się dla niej nie robi, prawda?
Po jakiejś półgodzinie wziąłem od niej aparat i to ja wcieliłem się w rolę fotografa, a ona w modelkę. Nie miałem jakiś konkretnych wizji, wiec wyszło to co wyszło. Zdałem się na nią. Kiedy patrzeliśmy na mały ekranik aparatu, stwierdziłem, że zdjęcia zrobione przeze mnie wcale takie złe nie są.
Znów kazałem jej pozować, bo akurat był fajny kadr. Kiedy wracała do mnie by zobaczyć moją wizję fotografa, potknęła się o kamyk i wpadła wprost w moje ramiona. Przypadek? Nie sądzę.
Wtedy nasze usta były od siebie dosłownie milimetry. Zbliżyłem się do niej i spojrzałem wprost w jej brązowe tęczówki. Były były takie piękne i tak fajnie błyszczały. Nawet nie wiem kiedy nasze usta się zetknęły. Tak, tego pragnąłem, ona chyba też, dlatego nie dała mi w twarz za to, a kontynuowała. Kiedy się od siebie „oderwaliśmy” spojrzała na mnie smutno.
- Za szybko się to dzieje, Andi – wyszeptała.
- Przepraszam – powiedziałem. Nie chciałem jej stracić przez to co zrobiłem. – Rozumiem.
Julia się do mnie blado uśmiecha i przytula się do mnie.
Chyba nie wszystko skończone!



Tak bardzo chce mu powiedzieć, że to nie ma sensu! Ale cholera nie potrafię. Szczególnie jak mnie pocałował. Czułam się jak jeszcze nigdy w życiu I te motylki w brzuchu. To chyba normalne? Wiem, kochany pamiętniczku, że na to mi nie odpowiesz.

Co tu robić, co tu robić.

To wszystko zaszło za daleko. Nie powinno mieć miejsca. Ale cholera, podoba mi się!
______________

no to akcja poszła do przodu :)
tylko szkoda że na końcówce opowiadanie, nie?
Zaczęłam coś nowego pisać o Wellingerze, ale nic nie obiecuję. Chociaż jak lolle mnie zmusi, to a nóż coś  z tego wyjdzie :D Kochana, to dla Ciebie. Niech Cię zmotywuje!
Matura maturze nierówna, a tu proszę. Na próbnej podstawie z niemieckiego było 63% a tu na innej wyszło 90%. Jak to możliwe? :D
+ Wszystkiego najlepszego Noriaki na nowej drodze życia! z krzaczków które przetłumaczyło googletranslate, wyszło, że to najprawdziwsza prawda, że Kasai się ożenił! Dziwne to jakoś... Trzeba śledzić jego rączki czy ma obrączkę :D
Buziaki :*